Opowiem Wam kilka słów o tym, że kolory i kształty, fasony naszych ubrań, mają znaczenie. Dlatego pomagam tym, którzy chą, znaleźć unikalny zestaw barw i fasonów. Dlaczego? Chodźcie poczytać i pooglądać. Bo tego dnia, gdy robiliśmy zdjęcia, słońce z nami tańczyło!
Kolory.
Pasjonują mnie od lat. Zdawszy sobie sprawę z tego, że zdolność ich widzenia jest niezwykłym darem, wzbogacającym moje życie, poczułam niesamowitą wdzięczność, za to, że dane mi jest widzieć. Za to, że dane mi jest usposobienie i wrażliwość, która pozwoliła mi w którymś momencie życia przystanąć, popatrzeć i stwierdzić: tak — to niesamowite! Od tego czasu myślę o nich, zwracam na nie uwagę, nie przechodzę obojętnie. Determinują wiele z moich wyborów życiowych, bo przecież znaczenie ma dla mnie to, czy ściana w pokoju gościnnym będzie przenikliwą bielą, tworzącą poczucie bezkresu, czystości, jasności, czy może stanie się dla przybyłych błękitnym morzem, kojącą bryzą, chłodzącym oceanem w upalne lato…
Fasony.
Przeróżne kształty sprawiające, iż zewnętrze człowieka wyrażone może być na dziesiątki sposobów, podkreślając tym samym, jak różnorodni i niepowtarzalni jesteśmy. Fascynujące.
Ołówkowa, rozkloszowana, z koła, prosta, midi, mini, maxi… To tylko niektóre z wymyślonych do tej pory przez człowieka. Nie w każdym mi dobrze. Ale najbardziej kocham midi, rozkloszowaną, z koła midi! To mój typ. Niemal druga skóra — bo gdy ją ubieram — czuję, że jestem sobą na milion procent. Ja „Lekko Wczorajsza, z moim unikalnym kształtem… Zdaje mi się czasami, że ktoś dawno temu wymyślił rozkloszowaną midi właśnie dla mnie; wiedział, że przyjdzie moment i urodzę się; dziewczyna, dla której warto ją skonstruować…
Chłodne lato.
Oto ja. Ktoś kiedyś ponazywał urody nas wszystkich, przyrównując je do pór roku podzielonych według temperatur, czystości, jasności… Wspaniałe prawda? Posiadać jakby „drugie imię”, do którego skrojony na miarę jest jeden, niepowtarzalny zestaw kolorów, tonacji, odcieni. Jestem chłodnym latem! Nie jest mi najlepiej w czarnym. Oj nie. Choć wiem, uchodzi za klasyk i nie będę się z tym sprzeczać. Za to dobrze mi w granatach, różach, błękitach. Lubię to; to moje „drugie imię”. Jestem za nie wdzięczna. W końcu nie każdemu w różowym tak dobrze, jak mnie. Wprawne oko rozpozna mnie po tym, jak się ubieram. Od razu przecież zauważy, gdy wszystko gra, bądź nie gra nic.
Więc postanowiłam. Tak, chcę być wprawnym okiem. Takie wprawne oko przecież nieźle radzi sobie z fasonami i kolorami. Takie wprawne oko przecież każdej kobiecie będzie mogło powiedzieć: „hej, jesteś niepowtarzalna — posiadasz swój unikalny zestaw fasonów i kolorów! Zdradzę ci, jak masz na drugie imię”.
Bo przecież wyglądać tak, by ludzie mijający Cię na ulicy nabrali głęboko powietrza w płuca z zachwytu nie jest próżnością. Czy wiesz, że kolor twojej sukienki ma zdolność czynienia różnicy? Bo gdy przyjdziesz w pochmurny dzień w błękitnej do pracy… będziesz odbiciem nieba…
To mój unikalny zestaw powodów.
Powodów, dla których poszukuję odpowiednich fasonów i kolorów dla każdego, kto tylko zapragnie poznać swoje „drugie imię”, by dostrzec to, co ja już „złapałam”: ” tak, jestem niepowtarzalny!”
Więc jeśli chcecie, to chodźcie.
(O tym, na czym polega analiza kolorystyczna i w jaki sposób ją wykonuję, możecie przeczytać (tutaj<https://anetafons.pl/analiza-kolorystyczna/>). Możecie też skorzystać z mini kursu w temacie o analizie kolorystycznej, który na moim profilu instagramowym zapisałam w relacjach wyróżnionych. (Zapraszam<https://www.instagram.com/anetafons.pl/>))
Backstage.
Do sesji posłużyła mi piękna midi rozkloszowana sukienka Marie Zelie. A tak piękne kadry poczynił mój zakochany mąż Zbyszek, dzięki temu, że jego cierpliwość i wprawna ręka współpracowały tego dnia ze słońcem w nadzwyczajny sposób. Miejscem zaś, w którym cała sesja powstała jest moja pracowania, która w dalszym ciągu czeka, na malowanie i kilka przydatnych mebli…
Loving life.