Ubrania, tak jak smaki, potrafią zabrać mnie w podróż po świecie.
Dzięki ubraniom podróżuję. Przemierzam dekady i kraje, stając się – choćby na jakiś czas – kimś innym – a jednak nadal będąc sobą. Sięgam przecież po niewspółczesne fasony, wzory i desenie… Dla tubylców bywam zjawiskiem i nie jestem do końca pewna, czy Zjawisko To wzbudza przyjemne emocje i skojarzenia, czy może lekką drwinę i niedowierzenie, że też można taką „wczorajszą” wyjść z domu. I choć celem moim nigdy nie było podsycać w ludziach ironicznej nuty, siebie zaś wystawiać na pośmiewisko, ostatecznie przekonuję się coraz bardziej, że ubieram się jednak najbardziej dla siebie.
Marząc o lekko niewspółczesnym trenczu, spędziłam godziny przeszukując wirtualny drugi obieg, by znaleźć płaszcz, do którego dobierając dodatki, skomponuję całość, która przeniesie mnie na ulice Paryża do lat powojennych. I pośród gwaru, pośpiechu, jesiennej aury, przysiądę w kawiarni, by podziwiać uliczną elegancję współczesnych. I tak się zamyślę, zapatrzę, zaczytam w dzienniku z 48. Zapomnę.
Aż nagle spojrzę – godzina 16:15, niedziela 6 września… Ach tak! Jestem w Pleszewie!
To też nie najgorzej.
Ten niezwykły Vintage trencz wyszperałam na OLX. Kosztował 45 zł. Posiada bardzo przyzwoitą, w dobrym składzie tkaninę, wiskozową podszewkę, a jego rozszerzany ku dołowi fason, duże szpiczaste klapy, wspaniale nawiązują do minionych dekad. | Buty DEICHMANN | Inne elementy stylizacji VINTAGE | Fotografie wykonał ZBIGNIEW FONS.