To był jeden z gorszych dni na robienie zdjęć. Byłam smutna, nieszczęśliwa…w parku płakałam krokodylimi łzami. Zbyszek nie mógł zrobić żadnego porządnego zdjęcia. Aż postanowiłam zrobić coś małpiego. Wieszanie na drążku i ubaw przy okazji próby rozbujania własnego leniwego ciała uchronił mnie przed szaleństwem totalnie rozmazanego, depresyjnego jesiennego popołudnia. Sami zobaczcie 🙂 A żakiecik Next, wełniany, z rękawami „tulipanowymi”, pięknie skrojony, który mam na sobie oczywiści do kupienia tutaj. Jak zwykle żal się pozbywać… a przecież chciałoby się zachować te wszystkie ciuchy dla siebie.