Pierwsza sukienka zza żelaznej kurtyny.
Sukienka z poniższych zdjęć jest prawdziwym bohaterem. Przeżyła swoje! I jestem kobietą – kolejnym pokoleniem – noszącą ten zacny ciuch, przybyły do Polski w latach 80. za sprawą mojej mamy.
To był moment w dziejach naszego kraju, w którym o takie sukienki nie było łatwo. Były to też lata, w których z dzisiejszego punktu widzenia byliśmy biedni, nosiliśmy przechodzone ubrania, mieszkaliśmy w betonowej ciasnocie, która była szczytem marzeń wielu i na dodatek…nikt nie marudził (za bardzo 🙂 ). Jednak moi rodzicie, po których odziedziczyłam chyba zmysł poszukiwacza, wymyślacza i człowieka niepotrafiącego pracować na etat, zapragnęli lepszego życia. Dla siebie i swoich dzieci. 36 metrów na czwartym piętrze bez windy, pokój dla dzieci tak ciasny, że biurko było marzeniem, ciemna kuchnia i prawdziwa letnia sauna w upały oraz JA, dziecko z astmą, które na to 4 piętro nie było w stanie się doczłapać, nie pozwalały im spokojnie patrzeć na zastałą rzeczywistość. W takich okolicznościach moja bardzo młoda mama, która do tej pory nigdzie nie była, nie znała również żadnego z języków obcych, wyruszyła, a raczej wyleciała do Włoch pracować i walczyć o lepsze jutro. Nie wiem, czy współcześnie urodzony człowiek, żyjący w obecnej Polsce, potrafi sobie wyobrazić, co może przeżyć kobieta pochodząca ze wsi, matka dwójki dzieciaków, żona, pracowniczka zakładów mięsnych…Kobieta, której obce było spaghetti, cafe latte i nie ma co ukrywać – depilacja również! Nigdy nie zapomnę jej opowieści o Włochach wstydzących się wyjść z nią na plażę. Nie zapomnę też żelków przysłanych w paczce: ten zapach, kolory i kształty pobudzały naszą wyobraźnię.
Szok. Prawdziwy szok, który był w stanie wywołać pokrzywkę i znaczną –15 kilogramową utratę wagi – to właśnie przeżyła 32letnia Polka, w okropnej jeansowej spódnicy w białych szpitalnych klapkach. Jak sobie z tym poradziła? Nie wiem, byłam za mała, żeby rozumieć więcej niż to, że straszliwie wszyscy tęskniliśmy za mamą.
Sukienka widoczna na zdjęciach jest pierwszym ubraniem, które Janka zakupiła za tą żelazną kurtyną. W kraju, w którym były wszystkie fasony, kształty, kolory, wzory, tkaniny. Ach! Prawdziwy raj. Niebywała jakość tego ciucha, pozwoliła na to, że nie stracił nic ze swej świetności i po ponad 30 latach, mogłam po prostu ubrać i wyglądać, poczuć się wspaniale, kobieco i pięknie. Mogłam też poczuć dumę, wdzięczność i jakiś rodzaj majestatu? Z powodu ubrania, sukienki w kwiaty, wcale nie od Prady. Za każdym razem jednak, kiedy ją zakładam czuję się wyjątkowo. Bo przecież…ubieram się w historię!
W trakcie robienia zdjęć nieźle się ubawiliśmy, bo przecież musiałam zaplątać się w te trawy i fiknąć, jak koza :D. Zbyszek robiący fotki nie był pewny czy jakiekolwiek zdjęcie uwieczniające upadek, będzie miało sens ponieważ tak się śmiał, że nie był w stanie utrzymać aparatu.
sukienka VINTAGE | kosz IKEA | zdjęcia ZBIGNIEW FONS